wtorek, 15 listopada 2011

Prolog

Michelle
-Kochanie idziesz gdzieś dzisiaj? -spytała się mama przy śniadaniu.
-Umówiłam się z Jackiem - powiedziałam i od razu zatopiłam się w marzeniach.Dziś jest rocznica naszej pierwszej randki.Napisał dziś z samego rana,że musimy się pilnie spotkać.Pewnie urządził jakąś wspaniałą rocznicę.
-Czy ty mnie wogle słuchasz ? -krzyknęła mama.
-Przepraszam,mamuś,ale lecę.Dziś moja rocznica wrócę później-ucałowałam ją w policzek.
-Od jutro szukasz liceum pamiętaj - po tych słowach już mnie nie było.
***
Byłam pod domem Jacka.Zawahałam się przed zapukaniem, bałam się,że jego mama może być zawsze mnie nie lubiłam,Bo byłam niezdarą,ale przecież to nie moja wina.Jednak zapukałam.Otworzył mój chłopak.
-O super,że jesteś tak szybko-uśmiechnął się,ale nie dostrzegłam tego jego błysku w oku.-Chodź, przejdźmy się.
-Coś się stało? -spytałam zmartwiona.Czemu on nie jest szczęśliwy?
-Słuchaj,to mu si się skończyć.
-Ale co?
-My -zaczęły piec mnie oczy.-Nie wiem jak ci to powiedzieć,ale jesteś dziwna.Zmieniłaś się.
-Jak? Czemu? Dlaczego akurat dziś? -chciałam żeby to był koszmar.Łzy powoli spływały mi po policzkach.
-Musiałem ci powiedzieć dłużej nie mogłem dawać ci nadziei.
-Ale w naszą rocznicę -zaszlochałam i pobiegłam w stronę domu.Biegłam nie zatrzymując się.Czułam jakby samochody same rozsuwały się przede mną.Weszłam do domu i wbiegłam na górę by zabrać laptopa.Po czym zeszłam do ogródka i usiadłam na huśtawce.Otwierając laptopa miałam tylko jedną myśl w głowie "Liceum jak najdalej od niego i jakichkolwiek chłopaków."Znalazłam internat dla dziewcząt w Salem.
Allison
 -Tak mi przykro -przytuliła mnie babcia. -Nie dość,że Henry umarł to jeszcze zostajesz z tym sztucznym tworem operacji plastycznej. - Moja babcia jak zawsze powie coś o drugiej żonie mojego taty.Ja tak samo jak ona nie rozumiem, jak mój ojciec mógł wyjść za kogoś takiego.
-Co mam poradzić ? Przecież nie wyprowadzę się na ulicę -stwierdziłam smutno.
-A może tak byś wprowadziła się do mnie? 
-Ale ty masz babciu jeden pokój.
-Coś się znajdzie.Niedługo do ciebie zadzwonię.Trzymaj się. -po czym babcia weszła do taksówki.Pomachałam jej ostatni raz i weszłam do domu.
-Co ci się stało z twarzą ? -spytałam się mojej macochy.
-To tylko botoks.Od tego płaczu miałam spuchniętą twarz.Musiałam ją wyregulować -wyglądała jak koń dosłownie.
-To może ja pójdę do pokoju ? -miałam dość patrzenia na jej twarz w połowie złożonej z botoksu.
-Lepiej na siłownię schudłabyś.Spójrz przez tą czekoladę,którą jadłaś przez cały tydzień i te lody.Właśnie od dziś koniec przechodzisz na dietę -chyba ją coś powaliło. -Dorotha powiedz dietetykowi,że ma ułożyć dietę dla bękarta.
-Wiesz co? Przesadziłaś obiecuję ci w przyszłym roku już mnie tu nie będzie.
***
 Tydzień później:
-Dzwoni twój telefon.Czy mogłabyś odebrać? Dobry Boże kto słucha takiej muzyki? - skarżyła się macocha.Najbardziej komiczne jest to,że to ulubiony zespół mojego ojca.
-Już - krzyknęłam i odebrałam telefon -Halo?
-Cześć kochanie -na dźwięk głosu babci się uśmiechnęłam. -Znalazłam sposób.Dwa kilometry od mojego domu buduje się nowe liceum z internatem.
Gracie
 -Opowiedz jak do tego doszło -powiedziała pani psycholog.
-Pokłóciłam się z mamą o to,że dzień wcześniej wróciłam pół godziny po 23 -cofnęłam się myślami do tego wydarzenia.
-Masz szlaban i nigdzie nie wychodzisz przez miesiąc -krzyczała mama.
-To jest niesprawiedliwe.Niszczysz mi życie.Prędzej spali się ten budynek niż się ciebie posłucham -byłam zła i nie panowałam nad gniewem.Mama poszła do pracy i zabrała moje klucze więc nie mogłam wyjść.
*
-Wtedy podpaliłaś mieszkanie?
-Nie podpaliłam mieszkania.Proszę mi pozwolić dokończyć.
*
Poszłam do pokoju i zaczęłam przeglądać strony w internecie.Byłam wściekła i powiedziałam:
-Teraz to żałuję,że się mieszkanie nie pali -ale powiedziałam to tylko pod wpływem emocji.Po kilku minutach poczułam dym.Więc poszłam sprawdzić co się dzieje.Zobaczyłam ogień w kuchni.Zadzwoniłam po pogotowie.Nie mogłam ugasić go,bo było tam za dużo urządzeń elektrycznych.Była ranna godzinna więc większość osób było w pracy,a dzieci już na dworzu.Mieszkanie obok nas mieszka pani Diana z synkiem Tomem.Zapukałam żeby ją ostrzec by jak najszybciej wyszli.Nikt nie otwierał więc spróbowałam otworzyć sama.Weszłam i zobaczyła,że pożar przeszedł już do ich mieszkania.Przeszukałam pokoje jak najszybciej mogłam.Na końcu zobaczyłam Toma jak śpi w pokoju,a koło niego ogień.Próbowałam go uratować, nie dałam rady,ostatnie co widziałam to palącego się czterolatka.Potem z mieszkania sąsiadów zabrali mnie strażacy.
  *
-To koniec -popłakałam się.
-Ciągle mnie zastanawia.Skąd się wziął ogień?
-Skąd mam wiedzieć.
-Od twojej mamy słyszałam,że straciłaś wszystkie koleżanki.
-Tak wszyscy winią mnie za śmierć Toma.Nie mogę wyjść z domu bez tego by ktoś na mnie krzyknął " morderczyni".
-Jak się z tym czujesz? 
-Niech pani sama zgadnie.
-Masz jakieś plany na przyszłość? Może wybrałaś już szkołę po gimnazjum?
-Jeszcze nie,ale nie pójdę tutaj.Znajdę miejsce tam gdzie nikt mnie nie zna.
-Moja przyjaciółka otwiera nową szkołę w stanie Massachusetts.Byłabyś zainteresowana?
-Tak.
Isabel
-Isabel usiądziesz ze mną na matmie? -to już piąta osoba, która pyta.Nie rozumiem czemu sami się nie nauczą?Ja jeszcze nigdy nie ściągałam i mam bardzo dobre oceny.Nauczyciele mówią,że mam dobrą pamięć fotograficzną.Co może być prawdą,bo jak pisze testy to strony z podręcznika same pokazują mi się przed oczami.
-Ej Isabel ? -zawołał mnie jeden z chłopaków z klasy,który podoba mi się od dłuższego czasu.-Co robisz po lekcjach? 
-Jeszcze nie wiem a co?
-Bo tak pomyślałem,że...
-Tak?
-..mogłabyś.... -serce przyśpieszyło bicie. - ....mi pomóc w nauce.
-No...dobra.
  ***
Po lekcjach czekałam przed szkołą na Davida.
-Ooo sory.że tak długo czekałaś,ale musiałam pogadać jeszcze z kolegami.To idziemy do mnie,musisz mi pomóc w matmie,laska -całą drogę do jego domu przeszliśmy w ciszy.-Wejdź.Mamo jestem.Przyszła moja koleżanka będziemy się uczyć.-Zaprowadził mnie do pokoju.-Teraz weź rób co chcesz.
-Ale miałam ci wytłumaczyć matmę?
-To tylko przykrywka.Moja mama cały czas gadała,że mam znaleźć kogoś kto mi pomoże.Chcesz piwo?
-Nie pije.
-Czemu?
-Bo nie chcę.
-Powiedzieć ci coś?
-Ale co?
-Coś.
-No dobra mów.
-Wiesz,że cię nikt w klasie nie lubi?
-Myślałam,że ich nie obchodzę.
-Cały czas cię obgadują.Jesteś ładna.Czemu nie próbujesz się zakolegować z kimś?
-Bo nie chce kumplować się z kimś kto mnie obgaduje.Dobra ja muszę iść -zrozumiałam,że przez te 3 lata nie miałam przyjaciół i wszyscy mnie tylko wykorzystywali.Wyszłam z jego domu.
***
-Słyszałam,że nas obgadywałaś,kujonie -powiedziała przywódczyni elity klasowej.
-Nie obgadywałam.
-Tak.I co może uważasz się od nas lepsza.Mylisz się -poczułam jak ktoś obrzuca mnie jajkami.Już się nie odzywałam tylko wyszłam ze szkoły i wracałam do domu.Miałam nadzieję,że nikogo nie będzie w domu.Jednak była mama.
-Boże,córeczko co się stało?
-Idę do liceum do tej szkoły co wczoraj znalazłyśmy.
-Ale mówiłaś,że tam nikogo nie będziesz znać.
-I dobrze.
Caroline
 -Jak można porwać sobie rajstopy? Wygląda jak bezdomny -obgadywała mnie dziewczyna z tyłu.Jej styl jest gorszy jakby pożyczała ciuchy od barbie.Tym razem jej się dostanie.Nikt bez karnie nie będzie,mnie obgadywać.
***
Lekcja chemii jestem w parze z Debii.Zamiast robić projekt woli malować się patrząc w lusterko.Chętnie bym jej coś teraz zrobiła.Muszę pogadać z Rose moja przyjaciółką, bo nie wytrzymam z tym pustakiem.Ostatni kwas i idę.
-Rose ja z nią już nie mogę wytrzymać.Wielka księżniczka.Jak bym chciała żeby to tera wybuchło i była by cała brudna-po 5 minutach moje słowa się spełniły.Nie mogłam uwierzyć.Debii była cała niebieska.
-Aaaaaaaa...Proszę pana Caroline zrobiła to specjalnie najpierw coś wymieszała i potem odeszła żebym to ja była cała w tym czymś.
-Podejdź tu Debii.To jest to co robimy tylko czemu to wybuchło?
-Ona coś dodała -wskazała na mnie.
-Nic nie dodałam-spojrzałam się na tą zołzę.Nie dość,że nic nie robiła to jeszcze mówi,że to przeze mnie.
-Debii to nie jej wina i idź się przebrać -gdy dziewczyna przechodziła koło mnie wyszeptała " Zemszczę się".
***
Koniec lekcji wreszcie jak ja tej szkoły nienawidzę.Problemów z nauką nie mam,ale połowa ludzi mnie w niej wkurza,a grupka Debii cały dzień gapiła się na mnie jakbym ja zabiła.
-Ty w rajstopach -zawołał ktoś za mną.
-Co? -odwróciłam się.
-Przyszedł czas na zemstę -powiedziała barbie.
-Niby co mi zrobisz?
-A to -walnęła mnie z liścia w twarz. 
-Teraz przegiełaś -złapałam ją za włosy i zaczęłam ciągnąć.Ona tak samo.Wokół nas utworzył się krąg ludzi.Wykręciłam jej rękę.-Uważaj ,bo połamią ci się tipsy.-Tak zobaczył nas dyrektor szkoły.
***       
 -Caroline co znowu zrobiłaś? -krzyczała moja mama w pokoju derektora.
-Nic -odburknęłam.
-Pani córka na lekcji chemii robiła projekt z jedną z koleżanek z klasy i wlała specjalnie jakąś substancje.Po czym odeszła od stołu i czekała aż projekt wybuchnie.Jej koleżanka była cała niebieska.Po szkole pani córka biła się z tą samą dziewczyną.
-Wiesz co ? Zawiodłam się na tobie.Za karę nie idziesz do liceum tutaj tylko do Salem do szkoły z internatem.
-Co? Tylko nie to.Mamo,a co z przyjaciółmi i moim chłopakiem.
-Trzeba było się lepiej zachowywać.
-Nawet nie wysłuchałaś mojej wersji.
-Bo nie słucham bajek.
       
----------------------------
Mam nadzieję,że wam się podoba.Piszcie co wam się podoba,a co nie.    

3 komentarze:

  1. cudnyy i kocham imie Jacek ;) no i pewnego chłopca o tym imieniu ^^ ♥ zapraszam na mojego ;p http://imissyoudarling.bloog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. noo zaczyna się fajnie. trochę tak chaotycznie bo ciągle przeskakujesz, ale o to ci przecież chodziło ;) i fajny pomysł. będę czytać :)
    our-mystery-our-secret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi się podoba. czekam na dalszą część. ;P

    OdpowiedzUsuń