sobota, 3 maja 2014

3.

Michelle
-Cześć mogę z tobą usiąść?-zapytała mnie jakaś dziewczyna.
-Tak.Jestem Michelle.
-Ja jestem Allison.Słyszałaś nasza klasa robi Halloween.I będziemy mieć wtedy wspólną Imprezę z chłopakami z internatu niedaleko.Mamy już dawać pomysły co chcemy zrobić.Yghh....jak ja nienawidzę tych imprez szkolnych.Większość jest amatorska.Chyba się trochę rozgadałam.A ty co sądzisz?
-Nie wiem.Może zrobią coś fajnego.W końcu to jest nowa szkoła i muszą zrobić dobre pierwsze wrażenie na uczniach.Albo ktoś wpadnie na jakiś dobry pomysł-zadzwonił dzwonek przerywając mi.
-Pogadamy o tym później-uśmiechnęła się do mnie.Myślę,że znalazłam koleżankę.

***
-Projekt?Czy ona oszalała?Mamy zrobić projekt o wodzie.Ale jaki?-przeżywała Allison.Pani od biologi każdej parze z ławki przydzieliła projekt na temat któregoś z żywiołów.My dostałyśmy wodę.Trzeba będzie go przedstawić pod koniec semestru.
-Może znajdziemy coś w internecie.Możemy poszukać i jakoś ładnie przedstawić.
-Czyli ty będziesz tą mądrą.Ufff...ulżyło.Znaczy ja nie mam zamiaru się obijać.Tylko po prostu nigdy nie wiem jak zacząć.Musze wiedzieć dokładnie co zrobić.
-Czyli ja jestem liderem?No nie wiem.
-Ej co jest?Daj spokój.Zrobimy to razem.Poradzimy sobie.Spójrz już po raz kolejny znalazłaś możliwości jakieś sytuacji.-Może ma racje.Nie powinnam na to tak pesymistycznie patrzeć.Moje przemyślenia przerwał okrzyk Allison.-BABECZKI!!!-zaczęła mnie ciągnąć w stronę sklepiku szkolnego.-Poproszę 3 babeczki.Bananową,jagodową i z czekoladą.Też chcesz?
-Hmm...może-spojrzałam na wystawę.Na sam widok ślinka ciekła.Ilości smaków nie dało się zliczyć.Każda z nich wyglądała smacznie,że chciało się przycisnąć nos do szyby.Z drugiej strony powinien być obok nich znak "Ostrzeżenie to przez mnie nie zmieścisz się w swoje ulubione spodnie".Ale mają ten piękny krem,który tak pięknie pachnie.-Jedną truskawkową.

Allison
-Babciu?Jesteś w domu?-zawołałam wchodząc do jej domu.
-W kuchni.Gotuje obiad.Zostaniesz i zjesz ze mną?
-Oczywiście-nagle poczułam zapach zupy,którą gotowała moja babcia.To przywołało wspomnienia z czasów kiedy moi rodzice jeszcze żyli.
***

Miałam wtedy pięć lat.Siedzieliśmy wszyscy w domu.Babcia wtedy jeszcze z nami mieszkała i właśnie gotowała tą zupę.Rodzice siedzieli w salonie i oglądali jakiś film.Ja poszłam pomóc w gotowaniu.
-Babuniu mogę ci pomóc?
-Dobrze kochanie-nagle zadzwonił telefon.-Pójdę tylko odebrać dobrze?
-Tak babciu-siedziałam przy stole gdy poczułam,że zupa się przypala.Nie wiem czemu podeszłam do kuchenki i zmniejszyłam gaz i zaczęłam dodawać jakiś przypraw.Nawet nie wiedziałam jak się nazywają,ale czułam podświadome,że dzięki nim zupa będzie lepsza.
-O Boże.Co ty wyprawiasz?Odejdź szybko.-Babcia zaczęła krzyczeć.
-Ja tylko poprawiałam smak-powiedziałam schodząc.
-Dziecko,ale jesteś za mała żeby gotować.Idź posiedź z rodzicami.
Po kilkunastu minutach gdy wszyscy usiedliśmy do stołu:
-Mamo,zawsze dobrze gotujesz,ale dzisiaj przeszłaś samą siebie-powiedziała moja mama do babci.
-Właśnie dodałaś coś nowego?
-Hmmm...dzisiaj Allison coś nawrzucała czegoś do zupy.Nie wiem co.
-Kochanie jak to zrobiłaś?-spytał się tata.
-Po prostu wrzucałam to co myślałam,że będzie pasowało.Nie wiem jak się nazywają,ale zapachem pasowały.
-No to mamy urodzoną kucharkę-powiedziała mama.Poczułam się dumna z tych pochwał.-Ale więcej nie dotykaj kuchenki gdy nikogo nie ma w kuchni.

***
-Halo?Ziemia do Allison-babcia stała przede mną.-Coś się stało?
-Nie tylko po prostu przypomniałam sobie jak byłam mała i przyprawiłam twoją zupę.
-Ahhh...nigdy nie udało mi się zgłębić jak to zrobiłaś i co dodałaś-uśmiechnęła się.
-To może spróbujemy odkryć to teraz-rzuciłam i poszłyśmy do kuchni.W kuchni zawsze czuje się dobrze.Wiem dobrze co zrobić.Nie musiałam wiele myśleć nad tym co wtedy wzięłam.Po prostu brałam i wrzucałam nawet nie patrząc na etykiety.Gdy spróbowałam smakowała tak samo jak tamta, którą przyprawiłam wtedy.
Gracie
Weszłam do pokoju i myślałam,że dostanę ataku.Pokój wyglądał jak po przejściu huraganu.
-Co tu się stało?
-Jak co nie mogę znaleźć mojej płyty-powiedziała spanikowana Zoe,moja współlokatorka.
-Jakiej?
-Tej co ciągle słucham.
-Niewielka strata-szepnęłam do siebie.Słuchała ją na okrągło przez 3 dni.Już od niej bolała mnie głowa,a do tego piosenki mi się wbiły w głowę,że słyszałam je kiedy nawet jej nie włączała.Słuchała samego przesłodkiego popu.Nie miałabym nic przeciwko gdyby nie puszczała tego w kółko.
-Co powiedziałaś?
-Nic takiego.
-Tobie się w ogóle nie podobała.Może ją zabrałaś żebym jej nie puszczała.Przyznaj się?
-Co?Nie.Nigdy nic bym nie zabrała.
-Aha.To niby dlaczego nigdzie jej nie ma po mojej stronie pokoju.Oddawaj ją złodziejko.-To ostatnio zdanie wypiszczała.
-Nie mam jej.
-Tak na pewno-powiedziała ironicznym tonem.-Nie masz szacunku dla rzeczy innych ludzi .To była płyta od moich przyjaciółek.
-Mówię przecież,że jej nie mam.Naprawdę-nic do niej nie docierało.
-Nie wierzę ci.Źle ci z oczu patrzy.
-Co?Oszalałaś.Dobrze się czujesz?-Zaczyna przeginać.Denerwowała mnie zachowuje się tak jakbym za całe zło na świecie odpowiadała ja.
-Tak.Oddawaj ją.-Zaczęło kręcić mi się w głowie.Wydawało mi się,że jej twarz się zmienia w twarze ludzi z mojego rodzinnego miasteczka.Każda wymawiała tylko jedno słowo.Morderczyni.Potem wszystko ściemniało.
Isabel
Ale jestem zmęczona.Usiadłam na ławce.Właśnie przebiegłam 2 km,a przy najmniej tak mnie informuje aplikacje w komórce.Tutaj jest tak pięknie słychać odgłosy zwierząt i szum roślin,a na dodatek można zobaczyć gwiazdy w przeciwieństwie niż w mieście w którym mieszkaliśmy.Chciałabym w przyszłości zamieszkać w takim miejscu.Czujesz się jakby nic nie miało znaczenia.Wszystkie zmartwienia gdzieś znikają gdy widzisz tak piękno nocy.Słychać cykanie świerszczy,szum drzew i pohukiwanie sowy.To wszystko dzieje się wokół ciebie.Nagle jakiś dźwięk przerwał mi to przemyślenia.Coś zleciało z drzewa koło mnie.Podeszłam i zobaczyłam niesamowitą sowę.Miała biało-szare pióra,a w skrzydle kawałek gałązki.Co teraz powinnam zrobić?Chcę jej pomóc,ale co jeśli mnie ugryzie.Podchodziłam do niej powoli żeby mnie zauważyła.Czułam na sobie jej wzrok.Czy się mnie bała?
-Spokojnie nic ci nie zrobię.Pomogę ci-po co ja to mówię.Pewnie i tak mnie nie zrozumie.Ukucnęłam koło niej i spokojnie zbliżałam do niej.Gdzieś czytałam,że przy żadnym zwierzęciu trzeba wykonywać powolne ruchy,ponieważ boją się gwałtownych.Dotknęłam jej,a ona spojrzała mi prosto w oczy.To spojrzenia było pełno bólu.O czym ja myślę?Że zwierzę chcę się ze mną skomunikować? Pewnie się mnie boi.
-Wezmę cię teraz na ręce i usiądę na ławce.A potem spróbuje wyjąć ci tą gałązek-mówiłam lekko drżącym głosem.Gdy już usiadłam,zawahałam się.Jak powinnam wyciągnąć to z jej skrzydła?A co jak coś jej naruszę w skrzydle i nie będzie mogła latać.Gdy myśli mi kołowały,ona podniosła lekko zranione skrzydło jakby popychając mnie do działania.
-Dobrze już.Przepraszam,ale pewnie będzie trochę boleć-skupiłam się na gałązce.Przytrzymałam jej skrzydło i zaczęłam wyciągać od razu zaczęła lecieć jej krew.Gdy wyjęłam,pomyślałam,że nie mogę jej tu zostawić,więc schowałam ją pod kurtkę.Na szczęście nie była to jeszcze dorosła sowa,ale widać było,że już nie jest pisklakiem.Zdziwiłam się,że nie boi się tego,że zabieram ją ze sobą.Zabrałam ją do mojego pokoju.Postawiłam na biurku,które jest zaraz koło okna.Zaczęłam szukać czegoś czym mogłabym owinąć jej skrzydło.Przypomniałam sobie,że moja wiecznie zamartwiająca się mama,zapakowała mi zestaw pierwszej pomocy.Były w nim leki,ale i rzecz która była mi teraz najważniejsza bandaż.Dziękuje mamusiu.Usiadłam na krześle i próbowałam za bandażować skrzydło.Chyba nie najlepiej to zrobiłam,ale narazie jest dobrze.Przy najmniej powstrzyma krwawienie.Uchyliłam okno,żeby nie czuła duszności w pokoju,ale nie otworzyłam w całości,bo bałam się,że może spróbować polecieć i spadłaby.Jestem szalona przyniosłam zwierzę do pokoju,która może wydłubać mi oczy w nocy.

Caroline
-Wstawaj.Pora do szkoły-ktoś mną potrząsał.
-Jeszcze pięć minut mamo-obróciłam się na drugi bok.
-Nieee-już wiem kto to jest moja współlokatorka Allison,która ściągnęła właśnie ze mnie kołdrę.
-Oddawaj-krzyknęłam i rzuciłam w nią poduszką.-Nienawidzę cię.
-Oj tam,ale przy najmniej się nie spóźnisz się na lekcje.Bo teraz już na pewno wstaniesz nie masz ani poduszki ani kołdry.
-Yghh...-wstałam z łóżka.-Nie rozumiem ciebie.Lekcje masz za 2 godziny i już jesteś na nogach.
-Zobaczysz za tydzień będę wyglądać tak jak ty teraz.
-Dobra idę do łazienki, a i żartowałam lubię cię.
-Wiem to-rzuciła we mnie moją poduszką.-Szykuj się.
***
Dlaczego ja mam takiego pecha?Znowu na fizyce siedzę z jakąś pustą lalą.Która chemie ma na twarzy,a nie w głowie.
-Co to jest H2O?
-A z czego składasz się w 70 procentach?
-A co to za pytania?Oczywiście,że z ymmmm.....no......sama wiesz-no dobra tylko tego brakowało.Dobra lalunie mogę jeszcze znieść,ale nie głupią lalunię.Zgłosiłam się.
-Tak?-spytała nauczycielka.
-Mogę zmienić partnerkę.
-A dlaczego?
-Bo...między mną a moją partnerką jest duża różnica IQ.
-Czego?-usłyszałam jak pyta się moja partnerka.
-Przepraszam,ale to niegrzecznie tak o kimś mówić.
-Przepraszam,ale chodzi o to,że myślimy w różny sposób i to będzie przeszkadzało nam we wspólnej pracy.
-Już lepiej.Dobrze możesz zamienić się,jeśli ktoś się zgodzi.
-Ja chce-zgłosiła się dzieczyna przypominająca dziewczyne siedzącą obok mnie.
-Dobrze to zamienicie się miejscami i żadnych więcej zamian.Tak macie pracować do końca roku,-Usiadłam do dziewczyny z ognistymi włosami.
-Hej jestem Caroline.
-Ja Gracie.-Przyjrzałam się jej nie wyglądała najlepiej.Miała podkrążone oczy i była cała blada.



czwartek, 10 kwietnia 2014

2.

Michelle
Obserwuje twarze dziewczyn siedzących  w kółku i myślę co je tutaj sprowadziło.Gdy nagle osoba obok szturchnęła mnie,że przyszła moja kolej na przedstawienie się.
-Cześć nazywam się Michelle Scott.Przyjechałam z Chicago.Moim hobby jest śpiewanie i to by było na tyle-zakończyłam wypowiedź.
-A co sprowadziło do tej szkoły?-spytała moja,nowa wychowawczyni. Poczułam skurcz w żołądku i przypomniałam sobie moment, gdy Jack ze mną zerwał.Cała klasa spojrzała się na mnie z wyczekiwaniem,a ja marzyłam tylko o wyjściu stąd.
-Chciałam odpocząć od mojego miasta-powiedziałam cichym głosem i automatycznie siadłam by pani nie zadawała więcej pytań.Mimo,że zerwał ze mną pół roku temu,a ostatnio widzieliśmy się na zakończeniu gimnazjum.To tęsknie za nim i dalej go kocham.Potem próbował ze mną porozmawiać,ale za bardzo bolało mnie to z jakiego powodu mnie rzucił.Poczułam jak zaczęło brakować mi powietrza.Już chciałam powiedzieć,żeby otworzyli okno.Jednak stało się coś dziwnego okno zatrzeszczało i otworzyło się.Nikt się już nie odzywał,każdy wpatrywał się w stronę okna.Ciszę przerwał dzwonek i wszyscy jakby wyrwani ze snu,wyszli z klasy.
Allison
 Na matematyce cała klasa rozmawiała tylko o zdarzeniu z godziny wychowawczej.Mnie to zbytnio nie przejęło.Po prostu robotnicy źle zamontowali okno.Za to bardziej interesuje mnie pani od matematyki.Chyba jej nie polubię.Pierwsze słowa,które powiedziała na wejściu:
-Nazywam się Emma Goetz.Pewnie zapomnieliście o matematyce przez lato.Zróbmy sobie powtórek z funkcji.-Jak ja nie lubię nauczycieli,którzy od razu zaczynają od powtórek niż od lekcji organizacyjnej.
-Hmm...spójrzmy numer 13 ma Allison. Allison do tablicy.Gdzie jesteś?-zaczęła wypatrywać mnie wzrokiem,więc wstałam i szłam zrobić zadanie.Szłam jakby to była moja droga krzyżowa.W myślach powtarzając,żeby dzwonek zadzwonił jak dojdę.Choć wiedziałam,że to marzenie się nie spełni,bo do końca lekcji było jeszcze jakieś 15 minut.Wzięłam kredę do ręki i próbowałam sobie przypomnieć jak robiło się funkcje.Gdy nagle stał się cud.Jednak dzwonek zadzwonił.Każda dziewczyna miała zdziwioną minę.Po czym wszystkie zaczęłyśmy się pakować.Ciekawa co się zdarzy na następnej lekcji.
Gracie
W porze lunchu wyszłam na dwór. Przejść się,ponieważ muszę odetchnąć od natłoku ludzi. Czuję się dziwnie w szkole. Jestem tutaj dla wszystkich anonimowa. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Nikt nie wie dlaczego tu jestem. Z jednej strony mogę wreszcie odetchnąć,ale z drugiej nadal o tym myślę. Muszę się uspokoić i próbować zacząć żyć na nowo zapominając o tym co się zdarzyło. Nagle ktoś na mnie wpadł.
-Przepraszam. Nic ci nie jest?- podniosłam głowę i ujrzałam chłopaka o niebieskich oczach. Dokładnie takich samych jak u Toma. -Ej co się dzieje? Cała się trzęsiesz. Odezwij się.
-Jaaaa....Przypominasz mi kogoś-wydukałam po przez łzy.Pozbieraj się,dziewczyno,przecież to tylko oczy.Już trochę bardziej opanowana spytałam się.-Co ty tutaj robisz? To jest internat dla dziewczyn.Chłopacy nie mają tu wstępu.
-Powiedzmy,że chciałem zobaczyć konkurencje-uśmiechnął się zawiadacko. Było w tym tyle pewności siebie,że trochę poweselałam.-Nie wiem czy wiesz,ale internat dla chłopaków będzie teraz rywalizował z dziewczynami w nauce i w sporcie.
-Internat dla chłopaków?
-No z 15 minut drogi stąd.
-Aha.
-Tak ogóle jestem Felix.-Znowu ten uśmiech.On ćwiczy go przed lustrem czy co?
-Ja jestem Gracie-zarumieniłam się.
-Teraz twoja twarz pasuje do włosów.-Zadzwonił dzwonek.-Musisz chyba już iść.
-Chyba tak. Cześć- pomachałam mu.
-Będę miał na ciebie oko-krzyknął gdy byłam w połowie drogi.
***
Po lekcjach zaczęłam zwiedzać szkołę.Ta szkoła jest piękna.Szkoda tylko,że trzeba tu się uczyć.Największym budynkiem nie licząc internatu jest biblioteka.Drzwi wyglądają jak wrota.Strasznie wielkie z drewna z złoconymi klamkami. Przechodząc przez nie czuję się jakbym wchodziła do jakiegoś budynku z innej epoki.Mimo,że została wybudowana niedawno na potrzeby szkoły.
-Wow-wyrwało mi się gdy zobaczyłam jaka ona jest wielka.To jest miejsce gdzie będzie można się zgubić.Ma aż 3 piętra. Na parterze znajduję recepcja oraz część książek. Wchodząc po schodach zauważam,że książek jest tak dużo,że sprawiają wrażenie jakby sięgały od podłogi do sufitu.
-Hej.Wiesz może gdzie jest dział historyczny?-zaczepiła mnie dziewczyna o pięknych ciemnych włosach z książkami w rękach.
-Zdawało mi się,że na 2 piętrze.
-Pokazałabyś mi?
-Oczywiście.Jestem Gracie-podałam jej rękę.
-Ja jestem Isobel-próbowała się przywitać,ale wypadły jej książki.Kucnęłam aby pomóc jej je pozbierać.
-Legenda o królu Arturze?-podniosłam książkę z zaciekawieniem.
-Tak.Ciekawi mnie postać Merlina-uśmiechnęła się nieśmiele.W drodze do działu historycznego w skrócie opowiedziała mi historie Camelotu.Chyba sama przeczytam tą legendę.
-Jesteśmy.Szukasz czegoś szczególnego?
-Historia Salem.W końcu powinnam się czegoś dowiedzieć o mieście w którym spędzę 3 lata.
-Chyba masz rację.Tylko wiesz zanim znajdziemy tą konkretną książkę to zejdzie nam te 3 lata-spojrzałam na cały szereg regałów.
-Chciałabym żeby można było pstryknąć palcami,a książka spadła nam sama pod nogi-pstryknęła palcami.Nagle z samej góry spadła książka prawie uderzając mnie w głowę.Podniosłam ją.
-Hmm...to ta?
-Tak.Spadła nam z nieba jakby to były czary.
-W końcu jesteśmy w Salem.
Isobel
Jestem już zmęczona.Przeczytałam aż 3 rozdziały o założeniu Salem przez purtynian.Która kto godzina?Spojrzałam zegarek i już po północy. Trochę się zaczytałam jak zawsze. Leżąc już w łóżku,zaczęłam rozmyślać o dzisiejszym dniu.Pierwszy dzień szkoły.Jak narazie w szkole czuję się dobrze.Dziewczyny w mojej klasie zdają się być normalne i wyglądają na osoby,które się uczą.W przeciwieństwie do mojej poprzedniej klasy w której większość osób była tylkopo to żeby zdać i nie zależało im na tym żeby wynieść coś z lekcji.Jakby nie wiedzieli,że to potem potrzebne jest w życiu.Spotkałam dziś w bibliotece miłą dziewczynę,Gracie.Myślę,że będę w stanie się z nią za przyjaźnić.Naprawdę mnie słuchała,kiedy opowiadałam jej o legendzie króla Artura.Zaciekawiły mnie jej włosy jak to możliwe żeby urodzić się z takimi czerwonymi włosami.Wyglądają jak jakaś postać fantastyczna z nimi.
***
Sen
Ale tu pięknie!Wszędzie pola pełne  zieleni.Pachnie świeżością i polnymi kwiatami.Słońce świeci i wieje delikatny wiatr i porusza...moją suknią?Jestem ubrana w suknie jakby wprost ze średniowiecza. Mam na sobię morelową sukienke z najdelikatniejszego materiału jaki chyba powstał i jest nawet lepszy od jedwabiu.Jest dopasowana w biuście z kawdratowym dekoldem.Rozszerza się od pasa w dół i ma szerokie,długie rękawy.Chcę poprawić włosy i wyjmuje z nich stokrotkę.Co tu się dzieje?Zdejmuje z głowy wianek.Włosy mam zaplecione w warkocz.Czy ja śnię?Rozglądam się i wszystko zdaję się takie nierealne.Takie senne.Nagle coś zaczyna ciągnąć mnie na wzgórze.Chcę ujrzeć ten cudowny świat w pełni.Gdy już na nie weszłam,ujrzałam wielkie jezioro rozpościarające się pode mną,a na horyzoncie zamek.Cisze zmąciło jakieś poruszenie w wodzie.Zupełnie jakby coś w niej było.Powoli ukazywały się kwiaty.Lilie wodne wczepione w czerwone włosy,które mimo,że są w wodzie to są zupełnie suche.Potem pojawia się twarz i poznaje to Gracie,ale ma na sobie suknie podobną do mojej tylko pięknięjszą.Wygląda jakby stapiała się z jeziorem.Jest w kolorze morskim a tren łączy się z wodą.
-Witaj.Jestem Pani Jeziora-odezwała się zjawa.
-Gracie?-spytałam się mimo,że już wiedziałam,że to nie ona.
-Jestem Nimue.
Caroline
-Noah wiesz,że nie miałam wpływu na decyzje mamy.Nie moja wina,że mnie tu wysłała.Nawet nie jest źle tylko brakuje ciebie i Rose.Tęsknie za wami-po raz kolejny mój chłopak męczy mnie o to,że jestem zdala od niego.Tłumacze mu to po raz kolejny.
-Ale gdybyś nie biła się z tą dziewczyną...-przerwałam mu.
-Ehh..znowu to samo.Jakby to przydarzyłoby się tobie,jestem pewna,że zrobiłbys to samo.Po drugie wiesz dobrze jaka jest moja mama.Znowu przesadziła.
-Nie mogłaś się jej postawić?
-Naprawdę.Znowu mówisz jakbym pokornie zgodziła się na to.Jakbym nie kłóciła się z nią,nie błagała i nie robiła wszystkiego by zostać z tobą.
-Sorry.Wiem,że się starałaś tylko wiesz brakuje mi ciebie tutaj.Nie mam z kim oglądać filmów i nawet się do kogo przytulić-już wyobrażam sobie jak z telefonem w ręku robi tą swoją szczenięcą minkę.Zawsze jak ją robi czuję się taka bezbronna.Na wszystko bym mu wtedy pozwoliła.
-Filmy możesz oglądać z wieloma osobami,ale przytulać możesz się tylko do poduszki.Jak się dowiem,że tulisz kogoś innego to zginie ta osoba.
-Oj ta twoja zazdrość.Ja nie mam się martwić o to,że ktoś będzie ciebie podrywał.Bo sądze,że wolisz chłopców.
-Błazen.-Mimo,że się nie pokłóciliśmy,myśle,że obwinia mnie o to,że mama wysłała mnie do tej szkoły.Boję się,że nasz związek może się przez to rozpaść.

czwartek, 22 grudnia 2011

1.

Pół roku później
Michelle
Wychodząc z taksówki ujrzałam pełno dziewczyn około w moim wieku,które żegnały się z rodzicami i wchodziły do budynków.Domyślam się,że to pewnie budynki mieszkalne.Zapłaciłam kierowcy i poszłam ścieżką,szukając budynku B.Daleko nie trzeba było szukać,ponieważ budynki rozchodziły się do tyłu alfabetycznie.W sekretariacie dostałam klucz i zostałam pokierowana do pokoju 50 na 2 piętrze.Niestety nie było windy,więc z dwoma ciężkimi torbami wlokłam się po schodach.
-Może ci pomóc?- spytał się ktoś za mną.
-Jeżeli to nie kłopot to tak -odwróciłam się i zobaczyłam piękną dziewczynę w czerwonych włosach.Wydawała się bardzo interesująca i pomyślałam,że co taka dziewczyna może robić w tej szkole z daleka od przyjaciół i rodziny.-Jestem Michelle.
-Gracie-podałyśmy sobie ręce po czym Gracie wzięła jedną moją torbę i szłyśmy na górę.
-To tutaj,dzięki -otworzyłam drzwi od pokoju.Było tam jedno łóżko,biurko,stolik nocny i szafa.Miałam osobną łazienkę.Ściany miały kolor kawowy.-Gdzie jest twój pokój?-zwróciłam się do nowej koleżanki.
-Ja mieszkam w pokoju 25-położyła torbe i wyszła.Dając mi w spokoju nacieszyć się nowym miejscem.
Allison   
-Tu jest pięknie- przytuliłam się do babci.
-Nie ciesz się tak szybko.Będziesz z kimś dzielić pokój.
-Nawet jeżeli jest najbardziej denerwującą osobą na świecie to mam ciebie.
-Dobra kochanie muszę lecieć.Zadzwonisz do mnie potem i wszystko opowiesz.Kocham cię.
-Ja ciebie też.Obiecuję zadzwonię -i wyszła.Zaczęłam się rozpakowywać, moja część pokoju wyglądała jak zawsze sobie marzyłam.
-Hej -powiedziała dziewczyna wchodząca do mojego pokoju.-Chyba będziemy mieszkać razem.
-Na to wygląda.
-Caroline! -pojawiła się jakaś kobieta i krzyczała na moją  współlokatorkę.-Czy ciebie nie można spuścić z oka na minutę byś gdzieś sobie nie poszła lub czegoś nie zrobiła?
-Mamo ja tylko przyszłam zobaczyć swój pokój.
-Mówiłam ci,że masz się mnie słuchać.
-Ale nie mówiłaś żebym cały czas stała koło ciebie.
-Nie pyskuj.Pamiętaj w tej szkole masz nie robić żadnych numerów.
Gracie
-Chciałabym powitać wszystkie uczennice.Jestem dyrektor Emma Smith-powiedziała kobieta mająca co najwyżej 30 lat.Byłam na sali wraz z wszystkimi uczennicami szkoły.Sala była wielka trochę przypominała kościół.Na środku było dużo ławek na których siedziałyśmy .Na podwyższeniu przy długim stole siedzieli nauczyciele,a jeszcze wyżej na mównicy stała pani dyrektor.-Od jutro zaczynacie lekcje.Do szkoły macie chodzić w mundurkach.Czasem zajęcia będą razem z chłopcami ze szkoły niedaleko.Pamiętajcie od dzisiaj macie jak najlepiej reprezentować naszą szkołę.Inaczej możecie zostać z niej dyscyplinarnie wyrzuceni.To wszystko możecie się rozejść.
-Przepraszam czy mogłabyś się przesunąć?-spytała dziewczyna wyglądająca na pierwszy rzut oka jak buntowniczka.
-Przepraszam-odpowiedziałam i wstałam.
***
Po wejściu do pokoju od razu rzuciłam się na łóżko.
-Co za brak kultury-powiedział ktoś naprzeciwko mnie.
-Co?-odpowiedziałam zaskoczona czyjąś obecnością.
-Nie zauważyłaś,że ten pokój jest dwuosobowy- już widzę,że współlokatorka nie będzie za miła.
Isabel
Czytałam książkę, gdy ktoś zaczął pukać do drzwi.
-Tak?-zapytałam otwierając.
-Chciałabym poznać wszystkie dziewczyny na piętrze,więc ...Cześć jestem Jenna- dziewczyna wyglądała dobrze oprócz tego,że zachowywała się jakby wypiła za dużo energetyków. 
-Cześć jestem Isabel-uśmiechnęłam się przyjaźnie.-Może chciałabyś wejść?-pomyślałam,że w tej szkole zacznę od nowa.Od poznawania ludzi.
-Bardzo chętnie-wyglądała jakby tylko na to czekała.
-W którym pokoju mieszkasz? - powiedziałam lekko onieśmielona jej wesołym tonem.
-27 na końcu korytarza.Wow ile książek-podeszła do mojej biblioteczki.-Przeczytałaś wszystkie?
-Większość,ale...-zanim zdążyłam powiedzieć.Jenna mi przerwała.
-Mnie książki nudzą.Nie potrafię skupić się na czymś dużej.Chyba,że to przymuszone jak szkoła.Właśnie w jakiej klasie jesteś?-mówiła z prędkością światła.
-W 1 b-stwierdziłam żeby swoich wypowiedzi nie rozwijać,bo i tak nie dam rady ich dokończyć przy niej.
-Ja 2a.Wyglądasz na starszą.Dobra ja idę muszę jeszcze pogadać z innymi. Pa -wyszła nie czekając na moją odpowiedź.Mam nadzieje,że reszta dziewczyn też jest tak przyjaźnie nastawiona jak Jenna.Po czym wróciłam do czytania książki.
Caroline
-Musisz mi to kiedyś pożyczyć,bo jak nie to pewnie to ukradnę-śmiałam się z moją współlokatorką.
-A ja ukradnę ci to-wzięła czarne,krótkie spodenki z przypinkami.
-Jak tak będziemy gadać przy każdym z ciuchów to nie zdążymy się rozpakować do końca roku szkolnego i będzie trzeba się pakować.
-Masz jakieś płyty?-spytała Allison.
-Tak w tej małej,czarnej torbie.A co?-spytałam.
-Przy muzyce wszystko idzie szybciej-stwierdziła i puściła Kings of Lion.
-Przypominasz moja przyjaciółkę Rose.Też tak szalała.Myślę,że się dogadamy-uśmiechnęłam się do niej,a ona mnie pociągnęła i zaczęłyśmy tańczyć na środku pokoju.
----------------------------------------
Początki zawsze są nudne.Jak się fabuła rozkręci będzie ciekawiej.Proszę komentujcie.Przepraszam,że nie pisałam,ale 3 gimnazjum z nową podstawą programową to udręka.Co chwila trzeba się uczyć.    

           

   

wtorek, 15 listopada 2011

Prolog

Michelle
-Kochanie idziesz gdzieś dzisiaj? -spytała się mama przy śniadaniu.
-Umówiłam się z Jackiem - powiedziałam i od razu zatopiłam się w marzeniach.Dziś jest rocznica naszej pierwszej randki.Napisał dziś z samego rana,że musimy się pilnie spotkać.Pewnie urządził jakąś wspaniałą rocznicę.
-Czy ty mnie wogle słuchasz ? -krzyknęła mama.
-Przepraszam,mamuś,ale lecę.Dziś moja rocznica wrócę później-ucałowałam ją w policzek.
-Od jutro szukasz liceum pamiętaj - po tych słowach już mnie nie było.
***
Byłam pod domem Jacka.Zawahałam się przed zapukaniem, bałam się,że jego mama może być zawsze mnie nie lubiłam,Bo byłam niezdarą,ale przecież to nie moja wina.Jednak zapukałam.Otworzył mój chłopak.
-O super,że jesteś tak szybko-uśmiechnął się,ale nie dostrzegłam tego jego błysku w oku.-Chodź, przejdźmy się.
-Coś się stało? -spytałam zmartwiona.Czemu on nie jest szczęśliwy?
-Słuchaj,to mu si się skończyć.
-Ale co?
-My -zaczęły piec mnie oczy.-Nie wiem jak ci to powiedzieć,ale jesteś dziwna.Zmieniłaś się.
-Jak? Czemu? Dlaczego akurat dziś? -chciałam żeby to był koszmar.Łzy powoli spływały mi po policzkach.
-Musiałem ci powiedzieć dłużej nie mogłem dawać ci nadziei.
-Ale w naszą rocznicę -zaszlochałam i pobiegłam w stronę domu.Biegłam nie zatrzymując się.Czułam jakby samochody same rozsuwały się przede mną.Weszłam do domu i wbiegłam na górę by zabrać laptopa.Po czym zeszłam do ogródka i usiadłam na huśtawce.Otwierając laptopa miałam tylko jedną myśl w głowie "Liceum jak najdalej od niego i jakichkolwiek chłopaków."Znalazłam internat dla dziewcząt w Salem.
Allison
 -Tak mi przykro -przytuliła mnie babcia. -Nie dość,że Henry umarł to jeszcze zostajesz z tym sztucznym tworem operacji plastycznej. - Moja babcia jak zawsze powie coś o drugiej żonie mojego taty.Ja tak samo jak ona nie rozumiem, jak mój ojciec mógł wyjść za kogoś takiego.
-Co mam poradzić ? Przecież nie wyprowadzę się na ulicę -stwierdziłam smutno.
-A może tak byś wprowadziła się do mnie? 
-Ale ty masz babciu jeden pokój.
-Coś się znajdzie.Niedługo do ciebie zadzwonię.Trzymaj się. -po czym babcia weszła do taksówki.Pomachałam jej ostatni raz i weszłam do domu.
-Co ci się stało z twarzą ? -spytałam się mojej macochy.
-To tylko botoks.Od tego płaczu miałam spuchniętą twarz.Musiałam ją wyregulować -wyglądała jak koń dosłownie.
-To może ja pójdę do pokoju ? -miałam dość patrzenia na jej twarz w połowie złożonej z botoksu.
-Lepiej na siłownię schudłabyś.Spójrz przez tą czekoladę,którą jadłaś przez cały tydzień i te lody.Właśnie od dziś koniec przechodzisz na dietę -chyba ją coś powaliło. -Dorotha powiedz dietetykowi,że ma ułożyć dietę dla bękarta.
-Wiesz co? Przesadziłaś obiecuję ci w przyszłym roku już mnie tu nie będzie.
***
 Tydzień później:
-Dzwoni twój telefon.Czy mogłabyś odebrać? Dobry Boże kto słucha takiej muzyki? - skarżyła się macocha.Najbardziej komiczne jest to,że to ulubiony zespół mojego ojca.
-Już - krzyknęłam i odebrałam telefon -Halo?
-Cześć kochanie -na dźwięk głosu babci się uśmiechnęłam. -Znalazłam sposób.Dwa kilometry od mojego domu buduje się nowe liceum z internatem.
Gracie
 -Opowiedz jak do tego doszło -powiedziała pani psycholog.
-Pokłóciłam się z mamą o to,że dzień wcześniej wróciłam pół godziny po 23 -cofnęłam się myślami do tego wydarzenia.
-Masz szlaban i nigdzie nie wychodzisz przez miesiąc -krzyczała mama.
-To jest niesprawiedliwe.Niszczysz mi życie.Prędzej spali się ten budynek niż się ciebie posłucham -byłam zła i nie panowałam nad gniewem.Mama poszła do pracy i zabrała moje klucze więc nie mogłam wyjść.
*
-Wtedy podpaliłaś mieszkanie?
-Nie podpaliłam mieszkania.Proszę mi pozwolić dokończyć.
*
Poszłam do pokoju i zaczęłam przeglądać strony w internecie.Byłam wściekła i powiedziałam:
-Teraz to żałuję,że się mieszkanie nie pali -ale powiedziałam to tylko pod wpływem emocji.Po kilku minutach poczułam dym.Więc poszłam sprawdzić co się dzieje.Zobaczyłam ogień w kuchni.Zadzwoniłam po pogotowie.Nie mogłam ugasić go,bo było tam za dużo urządzeń elektrycznych.Była ranna godzinna więc większość osób było w pracy,a dzieci już na dworzu.Mieszkanie obok nas mieszka pani Diana z synkiem Tomem.Zapukałam żeby ją ostrzec by jak najszybciej wyszli.Nikt nie otwierał więc spróbowałam otworzyć sama.Weszłam i zobaczyła,że pożar przeszedł już do ich mieszkania.Przeszukałam pokoje jak najszybciej mogłam.Na końcu zobaczyłam Toma jak śpi w pokoju,a koło niego ogień.Próbowałam go uratować, nie dałam rady,ostatnie co widziałam to palącego się czterolatka.Potem z mieszkania sąsiadów zabrali mnie strażacy.
  *
-To koniec -popłakałam się.
-Ciągle mnie zastanawia.Skąd się wziął ogień?
-Skąd mam wiedzieć.
-Od twojej mamy słyszałam,że straciłaś wszystkie koleżanki.
-Tak wszyscy winią mnie za śmierć Toma.Nie mogę wyjść z domu bez tego by ktoś na mnie krzyknął " morderczyni".
-Jak się z tym czujesz? 
-Niech pani sama zgadnie.
-Masz jakieś plany na przyszłość? Może wybrałaś już szkołę po gimnazjum?
-Jeszcze nie,ale nie pójdę tutaj.Znajdę miejsce tam gdzie nikt mnie nie zna.
-Moja przyjaciółka otwiera nową szkołę w stanie Massachusetts.Byłabyś zainteresowana?
-Tak.
Isabel
-Isabel usiądziesz ze mną na matmie? -to już piąta osoba, która pyta.Nie rozumiem czemu sami się nie nauczą?Ja jeszcze nigdy nie ściągałam i mam bardzo dobre oceny.Nauczyciele mówią,że mam dobrą pamięć fotograficzną.Co może być prawdą,bo jak pisze testy to strony z podręcznika same pokazują mi się przed oczami.
-Ej Isabel ? -zawołał mnie jeden z chłopaków z klasy,który podoba mi się od dłuższego czasu.-Co robisz po lekcjach? 
-Jeszcze nie wiem a co?
-Bo tak pomyślałem,że...
-Tak?
-..mogłabyś.... -serce przyśpieszyło bicie. - ....mi pomóc w nauce.
-No...dobra.
  ***
Po lekcjach czekałam przed szkołą na Davida.
-Ooo sory.że tak długo czekałaś,ale musiałam pogadać jeszcze z kolegami.To idziemy do mnie,musisz mi pomóc w matmie,laska -całą drogę do jego domu przeszliśmy w ciszy.-Wejdź.Mamo jestem.Przyszła moja koleżanka będziemy się uczyć.-Zaprowadził mnie do pokoju.-Teraz weź rób co chcesz.
-Ale miałam ci wytłumaczyć matmę?
-To tylko przykrywka.Moja mama cały czas gadała,że mam znaleźć kogoś kto mi pomoże.Chcesz piwo?
-Nie pije.
-Czemu?
-Bo nie chcę.
-Powiedzieć ci coś?
-Ale co?
-Coś.
-No dobra mów.
-Wiesz,że cię nikt w klasie nie lubi?
-Myślałam,że ich nie obchodzę.
-Cały czas cię obgadują.Jesteś ładna.Czemu nie próbujesz się zakolegować z kimś?
-Bo nie chce kumplować się z kimś kto mnie obgaduje.Dobra ja muszę iść -zrozumiałam,że przez te 3 lata nie miałam przyjaciół i wszyscy mnie tylko wykorzystywali.Wyszłam z jego domu.
***
-Słyszałam,że nas obgadywałaś,kujonie -powiedziała przywódczyni elity klasowej.
-Nie obgadywałam.
-Tak.I co może uważasz się od nas lepsza.Mylisz się -poczułam jak ktoś obrzuca mnie jajkami.Już się nie odzywałam tylko wyszłam ze szkoły i wracałam do domu.Miałam nadzieję,że nikogo nie będzie w domu.Jednak była mama.
-Boże,córeczko co się stało?
-Idę do liceum do tej szkoły co wczoraj znalazłyśmy.
-Ale mówiłaś,że tam nikogo nie będziesz znać.
-I dobrze.
Caroline
 -Jak można porwać sobie rajstopy? Wygląda jak bezdomny -obgadywała mnie dziewczyna z tyłu.Jej styl jest gorszy jakby pożyczała ciuchy od barbie.Tym razem jej się dostanie.Nikt bez karnie nie będzie,mnie obgadywać.
***
Lekcja chemii jestem w parze z Debii.Zamiast robić projekt woli malować się patrząc w lusterko.Chętnie bym jej coś teraz zrobiła.Muszę pogadać z Rose moja przyjaciółką, bo nie wytrzymam z tym pustakiem.Ostatni kwas i idę.
-Rose ja z nią już nie mogę wytrzymać.Wielka księżniczka.Jak bym chciała żeby to tera wybuchło i była by cała brudna-po 5 minutach moje słowa się spełniły.Nie mogłam uwierzyć.Debii była cała niebieska.
-Aaaaaaaa...Proszę pana Caroline zrobiła to specjalnie najpierw coś wymieszała i potem odeszła żebym to ja była cała w tym czymś.
-Podejdź tu Debii.To jest to co robimy tylko czemu to wybuchło?
-Ona coś dodała -wskazała na mnie.
-Nic nie dodałam-spojrzałam się na tą zołzę.Nie dość,że nic nie robiła to jeszcze mówi,że to przeze mnie.
-Debii to nie jej wina i idź się przebrać -gdy dziewczyna przechodziła koło mnie wyszeptała " Zemszczę się".
***
Koniec lekcji wreszcie jak ja tej szkoły nienawidzę.Problemów z nauką nie mam,ale połowa ludzi mnie w niej wkurza,a grupka Debii cały dzień gapiła się na mnie jakbym ja zabiła.
-Ty w rajstopach -zawołał ktoś za mną.
-Co? -odwróciłam się.
-Przyszedł czas na zemstę -powiedziała barbie.
-Niby co mi zrobisz?
-A to -walnęła mnie z liścia w twarz. 
-Teraz przegiełaś -złapałam ją za włosy i zaczęłam ciągnąć.Ona tak samo.Wokół nas utworzył się krąg ludzi.Wykręciłam jej rękę.-Uważaj ,bo połamią ci się tipsy.-Tak zobaczył nas dyrektor szkoły.
***       
 -Caroline co znowu zrobiłaś? -krzyczała moja mama w pokoju derektora.
-Nic -odburknęłam.
-Pani córka na lekcji chemii robiła projekt z jedną z koleżanek z klasy i wlała specjalnie jakąś substancje.Po czym odeszła od stołu i czekała aż projekt wybuchnie.Jej koleżanka była cała niebieska.Po szkole pani córka biła się z tą samą dziewczyną.
-Wiesz co ? Zawiodłam się na tobie.Za karę nie idziesz do liceum tutaj tylko do Salem do szkoły z internatem.
-Co? Tylko nie to.Mamo,a co z przyjaciółmi i moim chłopakiem.
-Trzeba było się lepiej zachowywać.
-Nawet nie wysłuchałaś mojej wersji.
-Bo nie słucham bajek.
       
----------------------------
Mam nadzieję,że wam się podoba.Piszcie co wam się podoba,a co nie.