sobota, 3 maja 2014

3.

Michelle
-Cześć mogę z tobą usiąść?-zapytała mnie jakaś dziewczyna.
-Tak.Jestem Michelle.
-Ja jestem Allison.Słyszałaś nasza klasa robi Halloween.I będziemy mieć wtedy wspólną Imprezę z chłopakami z internatu niedaleko.Mamy już dawać pomysły co chcemy zrobić.Yghh....jak ja nienawidzę tych imprez szkolnych.Większość jest amatorska.Chyba się trochę rozgadałam.A ty co sądzisz?
-Nie wiem.Może zrobią coś fajnego.W końcu to jest nowa szkoła i muszą zrobić dobre pierwsze wrażenie na uczniach.Albo ktoś wpadnie na jakiś dobry pomysł-zadzwonił dzwonek przerywając mi.
-Pogadamy o tym później-uśmiechnęła się do mnie.Myślę,że znalazłam koleżankę.

***
-Projekt?Czy ona oszalała?Mamy zrobić projekt o wodzie.Ale jaki?-przeżywała Allison.Pani od biologi każdej parze z ławki przydzieliła projekt na temat któregoś z żywiołów.My dostałyśmy wodę.Trzeba będzie go przedstawić pod koniec semestru.
-Może znajdziemy coś w internecie.Możemy poszukać i jakoś ładnie przedstawić.
-Czyli ty będziesz tą mądrą.Ufff...ulżyło.Znaczy ja nie mam zamiaru się obijać.Tylko po prostu nigdy nie wiem jak zacząć.Musze wiedzieć dokładnie co zrobić.
-Czyli ja jestem liderem?No nie wiem.
-Ej co jest?Daj spokój.Zrobimy to razem.Poradzimy sobie.Spójrz już po raz kolejny znalazłaś możliwości jakieś sytuacji.-Może ma racje.Nie powinnam na to tak pesymistycznie patrzeć.Moje przemyślenia przerwał okrzyk Allison.-BABECZKI!!!-zaczęła mnie ciągnąć w stronę sklepiku szkolnego.-Poproszę 3 babeczki.Bananową,jagodową i z czekoladą.Też chcesz?
-Hmm...może-spojrzałam na wystawę.Na sam widok ślinka ciekła.Ilości smaków nie dało się zliczyć.Każda z nich wyglądała smacznie,że chciało się przycisnąć nos do szyby.Z drugiej strony powinien być obok nich znak "Ostrzeżenie to przez mnie nie zmieścisz się w swoje ulubione spodnie".Ale mają ten piękny krem,który tak pięknie pachnie.-Jedną truskawkową.

Allison
-Babciu?Jesteś w domu?-zawołałam wchodząc do jej domu.
-W kuchni.Gotuje obiad.Zostaniesz i zjesz ze mną?
-Oczywiście-nagle poczułam zapach zupy,którą gotowała moja babcia.To przywołało wspomnienia z czasów kiedy moi rodzice jeszcze żyli.
***

Miałam wtedy pięć lat.Siedzieliśmy wszyscy w domu.Babcia wtedy jeszcze z nami mieszkała i właśnie gotowała tą zupę.Rodzice siedzieli w salonie i oglądali jakiś film.Ja poszłam pomóc w gotowaniu.
-Babuniu mogę ci pomóc?
-Dobrze kochanie-nagle zadzwonił telefon.-Pójdę tylko odebrać dobrze?
-Tak babciu-siedziałam przy stole gdy poczułam,że zupa się przypala.Nie wiem czemu podeszłam do kuchenki i zmniejszyłam gaz i zaczęłam dodawać jakiś przypraw.Nawet nie wiedziałam jak się nazywają,ale czułam podświadome,że dzięki nim zupa będzie lepsza.
-O Boże.Co ty wyprawiasz?Odejdź szybko.-Babcia zaczęła krzyczeć.
-Ja tylko poprawiałam smak-powiedziałam schodząc.
-Dziecko,ale jesteś za mała żeby gotować.Idź posiedź z rodzicami.
Po kilkunastu minutach gdy wszyscy usiedliśmy do stołu:
-Mamo,zawsze dobrze gotujesz,ale dzisiaj przeszłaś samą siebie-powiedziała moja mama do babci.
-Właśnie dodałaś coś nowego?
-Hmmm...dzisiaj Allison coś nawrzucała czegoś do zupy.Nie wiem co.
-Kochanie jak to zrobiłaś?-spytał się tata.
-Po prostu wrzucałam to co myślałam,że będzie pasowało.Nie wiem jak się nazywają,ale zapachem pasowały.
-No to mamy urodzoną kucharkę-powiedziała mama.Poczułam się dumna z tych pochwał.-Ale więcej nie dotykaj kuchenki gdy nikogo nie ma w kuchni.

***
-Halo?Ziemia do Allison-babcia stała przede mną.-Coś się stało?
-Nie tylko po prostu przypomniałam sobie jak byłam mała i przyprawiłam twoją zupę.
-Ahhh...nigdy nie udało mi się zgłębić jak to zrobiłaś i co dodałaś-uśmiechnęła się.
-To może spróbujemy odkryć to teraz-rzuciłam i poszłyśmy do kuchni.W kuchni zawsze czuje się dobrze.Wiem dobrze co zrobić.Nie musiałam wiele myśleć nad tym co wtedy wzięłam.Po prostu brałam i wrzucałam nawet nie patrząc na etykiety.Gdy spróbowałam smakowała tak samo jak tamta, którą przyprawiłam wtedy.
Gracie
Weszłam do pokoju i myślałam,że dostanę ataku.Pokój wyglądał jak po przejściu huraganu.
-Co tu się stało?
-Jak co nie mogę znaleźć mojej płyty-powiedziała spanikowana Zoe,moja współlokatorka.
-Jakiej?
-Tej co ciągle słucham.
-Niewielka strata-szepnęłam do siebie.Słuchała ją na okrągło przez 3 dni.Już od niej bolała mnie głowa,a do tego piosenki mi się wbiły w głowę,że słyszałam je kiedy nawet jej nie włączała.Słuchała samego przesłodkiego popu.Nie miałabym nic przeciwko gdyby nie puszczała tego w kółko.
-Co powiedziałaś?
-Nic takiego.
-Tobie się w ogóle nie podobała.Może ją zabrałaś żebym jej nie puszczała.Przyznaj się?
-Co?Nie.Nigdy nic bym nie zabrała.
-Aha.To niby dlaczego nigdzie jej nie ma po mojej stronie pokoju.Oddawaj ją złodziejko.-To ostatnio zdanie wypiszczała.
-Nie mam jej.
-Tak na pewno-powiedziała ironicznym tonem.-Nie masz szacunku dla rzeczy innych ludzi .To była płyta od moich przyjaciółek.
-Mówię przecież,że jej nie mam.Naprawdę-nic do niej nie docierało.
-Nie wierzę ci.Źle ci z oczu patrzy.
-Co?Oszalałaś.Dobrze się czujesz?-Zaczyna przeginać.Denerwowała mnie zachowuje się tak jakbym za całe zło na świecie odpowiadała ja.
-Tak.Oddawaj ją.-Zaczęło kręcić mi się w głowie.Wydawało mi się,że jej twarz się zmienia w twarze ludzi z mojego rodzinnego miasteczka.Każda wymawiała tylko jedno słowo.Morderczyni.Potem wszystko ściemniało.
Isabel
Ale jestem zmęczona.Usiadłam na ławce.Właśnie przebiegłam 2 km,a przy najmniej tak mnie informuje aplikacje w komórce.Tutaj jest tak pięknie słychać odgłosy zwierząt i szum roślin,a na dodatek można zobaczyć gwiazdy w przeciwieństwie niż w mieście w którym mieszkaliśmy.Chciałabym w przyszłości zamieszkać w takim miejscu.Czujesz się jakby nic nie miało znaczenia.Wszystkie zmartwienia gdzieś znikają gdy widzisz tak piękno nocy.Słychać cykanie świerszczy,szum drzew i pohukiwanie sowy.To wszystko dzieje się wokół ciebie.Nagle jakiś dźwięk przerwał mi to przemyślenia.Coś zleciało z drzewa koło mnie.Podeszłam i zobaczyłam niesamowitą sowę.Miała biało-szare pióra,a w skrzydle kawałek gałązki.Co teraz powinnam zrobić?Chcę jej pomóc,ale co jeśli mnie ugryzie.Podchodziłam do niej powoli żeby mnie zauważyła.Czułam na sobie jej wzrok.Czy się mnie bała?
-Spokojnie nic ci nie zrobię.Pomogę ci-po co ja to mówię.Pewnie i tak mnie nie zrozumie.Ukucnęłam koło niej i spokojnie zbliżałam do niej.Gdzieś czytałam,że przy żadnym zwierzęciu trzeba wykonywać powolne ruchy,ponieważ boją się gwałtownych.Dotknęłam jej,a ona spojrzała mi prosto w oczy.To spojrzenia było pełno bólu.O czym ja myślę?Że zwierzę chcę się ze mną skomunikować? Pewnie się mnie boi.
-Wezmę cię teraz na ręce i usiądę na ławce.A potem spróbuje wyjąć ci tą gałązek-mówiłam lekko drżącym głosem.Gdy już usiadłam,zawahałam się.Jak powinnam wyciągnąć to z jej skrzydła?A co jak coś jej naruszę w skrzydle i nie będzie mogła latać.Gdy myśli mi kołowały,ona podniosła lekko zranione skrzydło jakby popychając mnie do działania.
-Dobrze już.Przepraszam,ale pewnie będzie trochę boleć-skupiłam się na gałązce.Przytrzymałam jej skrzydło i zaczęłam wyciągać od razu zaczęła lecieć jej krew.Gdy wyjęłam,pomyślałam,że nie mogę jej tu zostawić,więc schowałam ją pod kurtkę.Na szczęście nie była to jeszcze dorosła sowa,ale widać było,że już nie jest pisklakiem.Zdziwiłam się,że nie boi się tego,że zabieram ją ze sobą.Zabrałam ją do mojego pokoju.Postawiłam na biurku,które jest zaraz koło okna.Zaczęłam szukać czegoś czym mogłabym owinąć jej skrzydło.Przypomniałam sobie,że moja wiecznie zamartwiająca się mama,zapakowała mi zestaw pierwszej pomocy.Były w nim leki,ale i rzecz która była mi teraz najważniejsza bandaż.Dziękuje mamusiu.Usiadłam na krześle i próbowałam za bandażować skrzydło.Chyba nie najlepiej to zrobiłam,ale narazie jest dobrze.Przy najmniej powstrzyma krwawienie.Uchyliłam okno,żeby nie czuła duszności w pokoju,ale nie otworzyłam w całości,bo bałam się,że może spróbować polecieć i spadłaby.Jestem szalona przyniosłam zwierzę do pokoju,która może wydłubać mi oczy w nocy.

Caroline
-Wstawaj.Pora do szkoły-ktoś mną potrząsał.
-Jeszcze pięć minut mamo-obróciłam się na drugi bok.
-Nieee-już wiem kto to jest moja współlokatorka Allison,która ściągnęła właśnie ze mnie kołdrę.
-Oddawaj-krzyknęłam i rzuciłam w nią poduszką.-Nienawidzę cię.
-Oj tam,ale przy najmniej się nie spóźnisz się na lekcje.Bo teraz już na pewno wstaniesz nie masz ani poduszki ani kołdry.
-Yghh...-wstałam z łóżka.-Nie rozumiem ciebie.Lekcje masz za 2 godziny i już jesteś na nogach.
-Zobaczysz za tydzień będę wyglądać tak jak ty teraz.
-Dobra idę do łazienki, a i żartowałam lubię cię.
-Wiem to-rzuciła we mnie moją poduszką.-Szykuj się.
***
Dlaczego ja mam takiego pecha?Znowu na fizyce siedzę z jakąś pustą lalą.Która chemie ma na twarzy,a nie w głowie.
-Co to jest H2O?
-A z czego składasz się w 70 procentach?
-A co to za pytania?Oczywiście,że z ymmmm.....no......sama wiesz-no dobra tylko tego brakowało.Dobra lalunie mogę jeszcze znieść,ale nie głupią lalunię.Zgłosiłam się.
-Tak?-spytała nauczycielka.
-Mogę zmienić partnerkę.
-A dlaczego?
-Bo...między mną a moją partnerką jest duża różnica IQ.
-Czego?-usłyszałam jak pyta się moja partnerka.
-Przepraszam,ale to niegrzecznie tak o kimś mówić.
-Przepraszam,ale chodzi o to,że myślimy w różny sposób i to będzie przeszkadzało nam we wspólnej pracy.
-Już lepiej.Dobrze możesz zamienić się,jeśli ktoś się zgodzi.
-Ja chce-zgłosiła się dzieczyna przypominająca dziewczyne siedzącą obok mnie.
-Dobrze to zamienicie się miejscami i żadnych więcej zamian.Tak macie pracować do końca roku,-Usiadłam do dziewczyny z ognistymi włosami.
-Hej jestem Caroline.
-Ja Gracie.-Przyjrzałam się jej nie wyglądała najlepiej.Miała podkrążone oczy i była cała blada.



czwartek, 10 kwietnia 2014

2.

Michelle
Obserwuje twarze dziewczyn siedzących  w kółku i myślę co je tutaj sprowadziło.Gdy nagle osoba obok szturchnęła mnie,że przyszła moja kolej na przedstawienie się.
-Cześć nazywam się Michelle Scott.Przyjechałam z Chicago.Moim hobby jest śpiewanie i to by było na tyle-zakończyłam wypowiedź.
-A co sprowadziło do tej szkoły?-spytała moja,nowa wychowawczyni. Poczułam skurcz w żołądku i przypomniałam sobie moment, gdy Jack ze mną zerwał.Cała klasa spojrzała się na mnie z wyczekiwaniem,a ja marzyłam tylko o wyjściu stąd.
-Chciałam odpocząć od mojego miasta-powiedziałam cichym głosem i automatycznie siadłam by pani nie zadawała więcej pytań.Mimo,że zerwał ze mną pół roku temu,a ostatnio widzieliśmy się na zakończeniu gimnazjum.To tęsknie za nim i dalej go kocham.Potem próbował ze mną porozmawiać,ale za bardzo bolało mnie to z jakiego powodu mnie rzucił.Poczułam jak zaczęło brakować mi powietrza.Już chciałam powiedzieć,żeby otworzyli okno.Jednak stało się coś dziwnego okno zatrzeszczało i otworzyło się.Nikt się już nie odzywał,każdy wpatrywał się w stronę okna.Ciszę przerwał dzwonek i wszyscy jakby wyrwani ze snu,wyszli z klasy.
Allison
 Na matematyce cała klasa rozmawiała tylko o zdarzeniu z godziny wychowawczej.Mnie to zbytnio nie przejęło.Po prostu robotnicy źle zamontowali okno.Za to bardziej interesuje mnie pani od matematyki.Chyba jej nie polubię.Pierwsze słowa,które powiedziała na wejściu:
-Nazywam się Emma Goetz.Pewnie zapomnieliście o matematyce przez lato.Zróbmy sobie powtórek z funkcji.-Jak ja nie lubię nauczycieli,którzy od razu zaczynają od powtórek niż od lekcji organizacyjnej.
-Hmm...spójrzmy numer 13 ma Allison. Allison do tablicy.Gdzie jesteś?-zaczęła wypatrywać mnie wzrokiem,więc wstałam i szłam zrobić zadanie.Szłam jakby to była moja droga krzyżowa.W myślach powtarzając,żeby dzwonek zadzwonił jak dojdę.Choć wiedziałam,że to marzenie się nie spełni,bo do końca lekcji było jeszcze jakieś 15 minut.Wzięłam kredę do ręki i próbowałam sobie przypomnieć jak robiło się funkcje.Gdy nagle stał się cud.Jednak dzwonek zadzwonił.Każda dziewczyna miała zdziwioną minę.Po czym wszystkie zaczęłyśmy się pakować.Ciekawa co się zdarzy na następnej lekcji.
Gracie
W porze lunchu wyszłam na dwór. Przejść się,ponieważ muszę odetchnąć od natłoku ludzi. Czuję się dziwnie w szkole. Jestem tutaj dla wszystkich anonimowa. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Nikt nie wie dlaczego tu jestem. Z jednej strony mogę wreszcie odetchnąć,ale z drugiej nadal o tym myślę. Muszę się uspokoić i próbować zacząć żyć na nowo zapominając o tym co się zdarzyło. Nagle ktoś na mnie wpadł.
-Przepraszam. Nic ci nie jest?- podniosłam głowę i ujrzałam chłopaka o niebieskich oczach. Dokładnie takich samych jak u Toma. -Ej co się dzieje? Cała się trzęsiesz. Odezwij się.
-Jaaaa....Przypominasz mi kogoś-wydukałam po przez łzy.Pozbieraj się,dziewczyno,przecież to tylko oczy.Już trochę bardziej opanowana spytałam się.-Co ty tutaj robisz? To jest internat dla dziewczyn.Chłopacy nie mają tu wstępu.
-Powiedzmy,że chciałem zobaczyć konkurencje-uśmiechnął się zawiadacko. Było w tym tyle pewności siebie,że trochę poweselałam.-Nie wiem czy wiesz,ale internat dla chłopaków będzie teraz rywalizował z dziewczynami w nauce i w sporcie.
-Internat dla chłopaków?
-No z 15 minut drogi stąd.
-Aha.
-Tak ogóle jestem Felix.-Znowu ten uśmiech.On ćwiczy go przed lustrem czy co?
-Ja jestem Gracie-zarumieniłam się.
-Teraz twoja twarz pasuje do włosów.-Zadzwonił dzwonek.-Musisz chyba już iść.
-Chyba tak. Cześć- pomachałam mu.
-Będę miał na ciebie oko-krzyknął gdy byłam w połowie drogi.
***
Po lekcjach zaczęłam zwiedzać szkołę.Ta szkoła jest piękna.Szkoda tylko,że trzeba tu się uczyć.Największym budynkiem nie licząc internatu jest biblioteka.Drzwi wyglądają jak wrota.Strasznie wielkie z drewna z złoconymi klamkami. Przechodząc przez nie czuję się jakbym wchodziła do jakiegoś budynku z innej epoki.Mimo,że została wybudowana niedawno na potrzeby szkoły.
-Wow-wyrwało mi się gdy zobaczyłam jaka ona jest wielka.To jest miejsce gdzie będzie można się zgubić.Ma aż 3 piętra. Na parterze znajduję recepcja oraz część książek. Wchodząc po schodach zauważam,że książek jest tak dużo,że sprawiają wrażenie jakby sięgały od podłogi do sufitu.
-Hej.Wiesz może gdzie jest dział historyczny?-zaczepiła mnie dziewczyna o pięknych ciemnych włosach z książkami w rękach.
-Zdawało mi się,że na 2 piętrze.
-Pokazałabyś mi?
-Oczywiście.Jestem Gracie-podałam jej rękę.
-Ja jestem Isobel-próbowała się przywitać,ale wypadły jej książki.Kucnęłam aby pomóc jej je pozbierać.
-Legenda o królu Arturze?-podniosłam książkę z zaciekawieniem.
-Tak.Ciekawi mnie postać Merlina-uśmiechnęła się nieśmiele.W drodze do działu historycznego w skrócie opowiedziała mi historie Camelotu.Chyba sama przeczytam tą legendę.
-Jesteśmy.Szukasz czegoś szczególnego?
-Historia Salem.W końcu powinnam się czegoś dowiedzieć o mieście w którym spędzę 3 lata.
-Chyba masz rację.Tylko wiesz zanim znajdziemy tą konkretną książkę to zejdzie nam te 3 lata-spojrzałam na cały szereg regałów.
-Chciałabym żeby można było pstryknąć palcami,a książka spadła nam sama pod nogi-pstryknęła palcami.Nagle z samej góry spadła książka prawie uderzając mnie w głowę.Podniosłam ją.
-Hmm...to ta?
-Tak.Spadła nam z nieba jakby to były czary.
-W końcu jesteśmy w Salem.
Isobel
Jestem już zmęczona.Przeczytałam aż 3 rozdziały o założeniu Salem przez purtynian.Która kto godzina?Spojrzałam zegarek i już po północy. Trochę się zaczytałam jak zawsze. Leżąc już w łóżku,zaczęłam rozmyślać o dzisiejszym dniu.Pierwszy dzień szkoły.Jak narazie w szkole czuję się dobrze.Dziewczyny w mojej klasie zdają się być normalne i wyglądają na osoby,które się uczą.W przeciwieństwie do mojej poprzedniej klasy w której większość osób była tylkopo to żeby zdać i nie zależało im na tym żeby wynieść coś z lekcji.Jakby nie wiedzieli,że to potem potrzebne jest w życiu.Spotkałam dziś w bibliotece miłą dziewczynę,Gracie.Myślę,że będę w stanie się z nią za przyjaźnić.Naprawdę mnie słuchała,kiedy opowiadałam jej o legendzie króla Artura.Zaciekawiły mnie jej włosy jak to możliwe żeby urodzić się z takimi czerwonymi włosami.Wyglądają jak jakaś postać fantastyczna z nimi.
***
Sen
Ale tu pięknie!Wszędzie pola pełne  zieleni.Pachnie świeżością i polnymi kwiatami.Słońce świeci i wieje delikatny wiatr i porusza...moją suknią?Jestem ubrana w suknie jakby wprost ze średniowiecza. Mam na sobię morelową sukienke z najdelikatniejszego materiału jaki chyba powstał i jest nawet lepszy od jedwabiu.Jest dopasowana w biuście z kawdratowym dekoldem.Rozszerza się od pasa w dół i ma szerokie,długie rękawy.Chcę poprawić włosy i wyjmuje z nich stokrotkę.Co tu się dzieje?Zdejmuje z głowy wianek.Włosy mam zaplecione w warkocz.Czy ja śnię?Rozglądam się i wszystko zdaję się takie nierealne.Takie senne.Nagle coś zaczyna ciągnąć mnie na wzgórze.Chcę ujrzeć ten cudowny świat w pełni.Gdy już na nie weszłam,ujrzałam wielkie jezioro rozpościarające się pode mną,a na horyzoncie zamek.Cisze zmąciło jakieś poruszenie w wodzie.Zupełnie jakby coś w niej było.Powoli ukazywały się kwiaty.Lilie wodne wczepione w czerwone włosy,które mimo,że są w wodzie to są zupełnie suche.Potem pojawia się twarz i poznaje to Gracie,ale ma na sobie suknie podobną do mojej tylko pięknięjszą.Wygląda jakby stapiała się z jeziorem.Jest w kolorze morskim a tren łączy się z wodą.
-Witaj.Jestem Pani Jeziora-odezwała się zjawa.
-Gracie?-spytałam się mimo,że już wiedziałam,że to nie ona.
-Jestem Nimue.
Caroline
-Noah wiesz,że nie miałam wpływu na decyzje mamy.Nie moja wina,że mnie tu wysłała.Nawet nie jest źle tylko brakuje ciebie i Rose.Tęsknie za wami-po raz kolejny mój chłopak męczy mnie o to,że jestem zdala od niego.Tłumacze mu to po raz kolejny.
-Ale gdybyś nie biła się z tą dziewczyną...-przerwałam mu.
-Ehh..znowu to samo.Jakby to przydarzyłoby się tobie,jestem pewna,że zrobiłbys to samo.Po drugie wiesz dobrze jaka jest moja mama.Znowu przesadziła.
-Nie mogłaś się jej postawić?
-Naprawdę.Znowu mówisz jakbym pokornie zgodziła się na to.Jakbym nie kłóciła się z nią,nie błagała i nie robiła wszystkiego by zostać z tobą.
-Sorry.Wiem,że się starałaś tylko wiesz brakuje mi ciebie tutaj.Nie mam z kim oglądać filmów i nawet się do kogo przytulić-już wyobrażam sobie jak z telefonem w ręku robi tą swoją szczenięcą minkę.Zawsze jak ją robi czuję się taka bezbronna.Na wszystko bym mu wtedy pozwoliła.
-Filmy możesz oglądać z wieloma osobami,ale przytulać możesz się tylko do poduszki.Jak się dowiem,że tulisz kogoś innego to zginie ta osoba.
-Oj ta twoja zazdrość.Ja nie mam się martwić o to,że ktoś będzie ciebie podrywał.Bo sądze,że wolisz chłopców.
-Błazen.-Mimo,że się nie pokłóciliśmy,myśle,że obwinia mnie o to,że mama wysłała mnie do tej szkoły.Boję się,że nasz związek może się przez to rozpaść.